Kurtyna ocierająca się o głowy widzów, deszcz spadający na nasze płaszcze, ręce wyciągnięte w moją stronę, że aż trzeba było się powstrzymać przed uchwyceniem dotyku - jeśli kino kiedykowiek chciało umieścić widza wśród aktorów na ekranie, to w "Pinie" jest tego najbliżej jak tylko możliwe. I jest to chyba najdoskonalsza metoda zaprezentowania tańca - nigdy dotąd nie miałam tak przeogromnej możliwości przyjrzeć się tak dokładnie i tak blisko poszczególnym ruchom i gestom nie tracąc jednocześnie wizji całości. Ten seans mogę bez żadnej przesady nazwać - we fragmentach- prywatnym spektaklem pięćdziesięciu osób tylko dla mnie i rozumiem już teraz, jaki pomysł miał Wim Wenders chcący przenieść przedstawienia taneczne słynnej Piny Bausch na ekran.
Do tego jednak nie doszło. Pina Bausch zmarła niespodziewanie tuż przed rozpoczęciem prac filmowych i projekt nie został zrealizowany. Po czasie żałoby, dyskusjach z rodziną i członkami teatru Wenders zdecydował się na inną formę tego filmu - hommage, rodzaj hołdu dla artystki, a film, który jest wszystkim, ale nie filmem :), stał się rodzajem teatru w teatrze, publicznym prywatnym pożegnaniem, i jednocześnie tym, czym miał być wcześniej, czyli zapisaniem na niczego niezapominającej taśmie filmowej pracy Piny. To prezent - jak informują pierwsze słowa - " film dla Piny Bausch od Wima Wendersa".
![]() |
Jedna z zapierających dech scen, podobna odgrywała się na betonie : ile lat zaufania trzeba mieć do partnera, by odegrać coś takiego? |
I mimo tego zdawałoby się ciężkiego balastu oddawania hołdu, mimo głębokich i wielorakich tematów poruszanych w najsłynniejszych spektaklach grupy teatru tańca Tanztheater Wuppertal użytych wyrywkowo do ustawienia ram filmu ( a każdy z tych tematów zasługuje na duża literę) - mimo Bólu, Miłości, Rodzenia, Smierci, Pożegnania, Pożądania Za Każdą Cenę , Instynktów Pierwotnych, Tęsknoty Za Nieosiągalnym i Jakże jest Skomplikowane Być Mężczyną Być Kobietą........ stworzono film niesłychanie żywy, ośmielam się powiedzieć, energizujący.
![]() |
Kto wie, co powiedzial sw. Augustyn o tańcu, ręka do góry i łapać bilet do kina |
To pewnie i moja przyszłość, jeszcze nie teraz, jeszcze nie jutro, ale kiedyś będzie tak pewnie i dla mnie.
Chcę zapamiętać rosyjskiego kosmonautę, Pana Architekta w niewidzialnych japonkach, Mistrza Kendo w kwiaciastym kimonie, Ją nieumiejącą zerwać się z łańcucha, Fauna w podwieszanej kolejce wuppertalskiej, Chaplina z rozłoszczonym psem - tyle małych postaci,dużych zderzeń i spotkań.
I cielęcina w baletkach.
"Pina" - z koszmarnym zaetykietowaniem w kategorii "musical" - absolutnie nie wymaga żadnego przygotowania lub wiedzy z zakresu tańca lub teatru. Jeśli ktoś potrafi oglądać zawody sportowe przez półtorej godziny nie nudząc sie przy tym i dopuszczając do siebie myśli " że człowiek tyle potrafi", to obiecuję, że będzie w stanie dobrze spędzić i te 100 minut humoru, smutku, wspominania nieobecnej, tęsknot i ułudnych nadziei, jakie z sobą przynosi teatr.
Ciała ludzkie - te doskonale zawodne maszyny- na tle miasta z żelaza, pełnego wspomnień o nieczynnych fabrykach i jakże nadal żywego dzięki współczesnej maszynerii wypadają nie krucho, lecz zwycięsko; według mnie wygrywają wszystkie konkurencje bez stawania w żadnym konkursie. I chociaż łapałam się niekiedy na myśli, czy płeć w zawodzie tancerza nie podlega androgenicznym metamorfozom, to jednak przedmiotem tańca był najczęściej właśnie dualizm płci.
Po projekcji w moim kinie widzowie klaskali długo, niczym po wspaniałym spektaklu w teatrze, jak najbardziej zasłużenie i jakby oczekując, że tancerze nagle pojawią się na scenie i pokłonią się nam wszystkim...
A my z moją córeczką musiałyśmy po wyjściu powstrzymywać się przed tańcem w niezwykle ulewnym deszczu :)
Trailer na stronie oficjalnej filmu.