Spędziliśmy znów pięć godzin w Muzeum Van Gogha niebezpiecznie pogłębiając melancholijną radość urlopu bez dzieci. Byliśmy tutaj piętnaście lat temu jeszcze jako para zainteresowanych sobą znajomych, naśmiewając się wtedy nieco z ironii trupiej czaszki z papierosem czy nieporadnych naśladownictw liter chińskich, ale i pozostając pod dużym wrażeniem obrazów boleśnie ukazujących skotłowanie duszy tego nieszczęśliwego artysty. Teraz jednak dużo bardziej przemawiały do nas płótna próbujące zatrzymać na chwilę czas, tak jak to właśnie chcieli impresjoniści.
Przy powyższym obrazie " Zniwiarz na polu pszenicy" ("Wheat Fields with Reaper at Sunrise" F 618) zasmucił mnie jego opis zaczerpnięty z listówVincenta do brata Theo . "In this reaper - a vague form fighting like a demon to finish his work of the day - I then saw the image of the death in the sense that humanity represents the corn that has to be reaping. But there's not sadness in this death, this one takes place in broad daylight with a sun flooding everthing with light of pure gold".
Pojechaliśmy do Amsterdamu świętować kolejne urodziny (jak to ładnie mówią Niemcy, właśnie wyzerowałam), toteż rozważania o śmierci były w sumie jak najbardziej na miejscu ;)
Brak czasu ( urlop był tylko na jedną noc) nie pozwolił nam rzucić okiem na najpóźniej odkrytego Caravaggio wystawianego obecnie w domu Rembranta, toteż cieszyliśmy się pobytem w mieście z zaskoczeniem dostrzegając i tutaj ulubione zielone papugi żyjące na wolności. Doniesieniom o ociepleniu globalnym jest coraz trudniej zaprzeczać:)
Mimo ciepła ten rok będzie dla mnie kolejnym trudnym, jako że moi chłopcy przestali właśnie sypiać po południu, a do przedszkola pójdą dopiero we wrześniu. Moja prywatna chwila popołudniowa poświęcana z całą świadomością egoizmu ( "tylko wypoczęta mama jest dobrą mamą") na czytanie, pisanie i poszukiwanie przepisu na najlepsze ciasto świata została mi już chyba niedwołanie odebrana, a ja muszę teraz wymyślić kolejny program "duchowego przeżycia na standby".Jak tu przemienić się w rannego ptaszka będąc nocnym markiem i to regularnie pozbawianym snu?
zdjęcie zrobione z szóstego piętra kawiarni Metz & Co. |
Bardzo romantyczny ten nocny wypad do Amsterdamu. Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mimo aktywności maluchów, znajdziesz sporo czasu dla siebie.
Amsterdam uwielbiam:) Moja starsza zakończyła drzemkę w wieku 1,5 roku, po tym jak usypiałam jedyną godzinę, po to by spała 40 minut. Na modus raz dziennie 40 minut przeszła w wieku 10 miesięcy. Młodszy śpi od połowy listopada dłużej niż 40 min raz dziennie i szaleję ze szczęścia. Po dość długich feriach świątecznych, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy starsza poszła do szkoły:) Ile lat mają chłopcy?
OdpowiedzUsuń@ Lirael
OdpowiedzUsuńSama sobie też zazdroszczę, już następnego dnia po powrocie nie potrafiłam uwierzyć, że kiedykowiek opuszczałam to miasto :) stąd też i powyższa notka...
@Anna
od poniedziałku też będę znów próbować usypiać. U mnie ta zabawa z popołudniowym usypianiem trwała godzinę do półtorej, jako że mam dwuipółroczne bliźniaki i jeśli jeden nawet od razu zasnął, to z drugim to jeszcze trwało. Ale mam silne wrażenie, że po świątecznych szaleństwach już nie wrócimy do tego i tak często zachwianego rytmu. Moja niedługo dziesięciolatka też przestała sypiać w tym wieku i te pół roku aż do czasu pójścia do przedszkola wspominam bardzo stresowo.
Oj tak, ferie świąteczne były w tym roku maksymalnie długie, u mnie mała chodzi do szkoły dopiero o tego poniedziałku.
Na przełomie lutego i marca dostaniemy potwierdzenia, czy chłopcy zostali przyjęci do przedszkola,, czy mała dostała się do wymarzonego gimanazjum i wtedy dopiero zacznę głębiej oddychać...
Czy ja dobrze widzę? Po Amsterdamie fruwają gęsi? (sorry, to nie ja jestem ornitolożką;))
OdpowiedzUsuń"...melancholijna radość urlopu bez dzieci..." - to inaczej niż w piosence Kazika;)
Chwile we dwoje, na tropach przeszłości, wpatrzeni w przyszłość, a właściwie w bezczas, bo nie wiadomo gdzie przypisać Van Gogha.
Bardzo ładne.
pozdrawiam
ren
Ale ta gęś...
Ojej 2,5 roku i jeszcze śpią, to i tak jesteś szczęściarą! Ale rozumiem ból bezdrzemkowego dnia:( Ja dziś mam taki za sobą: do tego z chorym czternastomiesięczniakiem.
OdpowiedzUsuńU nas nie ma problemu z miejscami w przedszkolu. Trzymam kciuki, żeby u was się udało!
@Tamaryszek
OdpowiedzUsuńTo jest łabędź, Tamaryszku, łabędź *bęc, bęc, bęc*
Mogłabyś mi napisać, którą piosenkę Kazika masz na myśli? Z dala od kraju ma się inne skojarzenia, teraz właśnie to akurat takie z Piaskowej Góry...
@Anna
Współczuję serdecznie. My od połowy listopada do świąt mieliśmy mały oddział zakaźny, więc tylko ci życzę szybkiego powrotu do zwykłej kołomyjki bez stresów chorobowych...
Z dziećmi niestety nie pomogę, brak własnych i pomysł sprzedaży na allegro wcale nie uważam za taki do końca bezsensowny...
OdpowiedzUsuńAle Amsterdam, jej, mam tak wielki sentyment do tego miasta, tam poznałam mojego C. i tak już międzynarodowo zostaliśmy. W sumie on też do Amsterdamu tęskni, co prawda do Holandii trafił raptem dwa lata przede mną, ale wystarczyło, żeby a Amsterdam wsiąknąć.
W ogóle, pierwsze zdjęcie jest przepiękne, aż zatęskniłam.
Piękny pomysł mieliście z taką jednodniową wycieczką po świecie Van Gogha, oby więcej takich okazji :)
Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńA nich mnie gęś kopnie! Mam nadzieję, że ukryję tę gafę przed Siostrą. Inaczej zakałą rodu mnie okrzyknie, może troszeńkę słusznie... Ale coś podejrzewałam, że drób nad Amsterdamem?, że to nie tak...
OdpowiedzUsuńU Kazika jest odwrócenie: dzieci wyjeżdżają na kolonie, a dorośli dziecinnieją i "są niegrzeczni" (Gdy nie ma dzieci).
Pozdrawiam, romantycznie...
ren
@liritio
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że z allegro ktoś mnie poprze ;)
Romantyczna historia międzynarodowa wzbudziła moje oczywiste zainteresowanie, będę doszukiwać się kolejnych szczegółów lub przynajmniej aluzji na twoim blogu:). Pozdr.
@tamaryszek
co tam u Ciebie w tym Poznaniu na stół podają, że i łabędzie do drobiu zaliczane? No, no, żyć, nie umierać.
Pozdrawiam wspaniałą siostrą ornitolożkę posyłając jej sympatyczną stronkę producentów nowoczesnych zegarów z kukułką, jeśli lubi posłuchac glosów ptasich i ma też poczucie humoru.
Dzięki za tytuł Kazika. Lekko zaskoczonam, bo przecież nigdzie nie pisałam, że my bez dzieci grzeczni byliśmy ...;)
Ja może się nie powinnam wypowiadać, ale jako niematka rozważająca opcję przyszłej zmiany statusu, mam taką propozycję-pytanie - opiekunka? Choćby na dwie godziny dziennie?
OdpowiedzUsuńRomantyzmu to raczej w naszej historii niewiele, ale każdy dostaje taki romantyzm, na jaki zasługuje :) Chociaż fakt, Amsterdam był romantyczny i pełen radości. Ach, wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń@ Czara,
OdpowiedzUsuńgratuluję dobrych pomysłów i radzę zbyt długo nie rozważać. Z wiekiem brak snu daje jednak inaczej w kość.
Dziękuję za miłą sugestię, też przez jakiś czas się nad tym zastanawiałam, ale wychowanie w myśleniu Matka Polka sama wszystkiemu podoła ciężko jest porzucić, nawet po latach pobytu zagranicą.
@ liritio
Przy "każdy dostaje taki romantyzm, na jaki zasługuje", bardzo się pośmiałam.
Ale cieszę się, że jednak coś sobie przypomniałaś. Pewnie się okaże, że On pamięta to zupełnie inaczej i pewnie jeszcze romantyczniej ;) Może zasługiwał bardziej ;)