Ta opowieść Ishiguro nosi w wielu recenzjach rzadką etykietkę " antyutopii" i próbuje się bronić przywoływaniem światów atlternatywnych. Oczywiście, jak twierdzą inni, w tym wypadku powinno się mówić o "dystopii", a dla mnie osobiście ta historia jest "tylko" poetycką krytyką wpółczesnego świata dostrzegającego wartość człowieka w jego kreatywności, cokolwiek to ładne słówko nie miałoby oznaczać. W tym opowiadaniu akurat twórczość artystyczna miałaby być dowodem duszy.
Krytyczne recenzje stawiają autorowi za zarzut bezwolność bohaterów i ich bierne poddanie się losowi, twierdząc, że bunt byłby bardziej wiarygodny.
Ale czy człowiek tak naprawdę ma jakąkolwiek możliwość buntu? W sensie absolutnym oczywiście. Każdy z nas umrze, wcześniej czy później i temu nie da się przeciwstawić, zbuntować, lub od tego uciec na jakąkolwiek wyspę czy inną planetę. Oczywiście, istnieją różne metody zapominania i wypierania ze świadomości tykającego zegarka, ale ostatecznie każdy z nas zostanie skonfrontowany z własną śmiertelnością. Pogodzenie się z przeznaczeniem, czy owa krytykowana " japońska bezwładność" jest raczej jedyną możliwą odpowiedzią.
Niemieckie tłumaczenie tytułu " Alles, was wir geben mussten" jest mniej dramatycznym wezwaniem, a bardziej skargą : "Wszystko, co musieliśmy (od)dać"
Czytałam ja jakiś rok temu i miło usłyszeć, że będzie ekranizacja. Z ciekawością obejrzę.:)
OdpowiedzUsuńObsada & Co. na razie dobrze rokują :)
OdpowiedzUsuńSłabo pamiętam tę książkę, zapewne ani mnie nie ucieszyła, ani nie zniesmaczyła - zresztą jak wszystkie książki Ishiguro, pozostaję raczej obojętna, na "Okruchy dnia" także.
OdpowiedzUsuńA na ekranizację chciałam iść z okazji Warszawskiego Festiwalu Filmowego, ale oczywiście godzina seansu odpowiadająca normalnym ludziom dla mnie jest niemożliwa, bo pracuję. Pech - a nie wiem czy do kina pójdę już po premierze. Chociaż obsada faktycznie zachęca.
Och, aż pobiegłam na filmweb sprawdzić datę premiery - ale w Polsce ma być grany w marcu, tuż po niemieckiej premierze. Może jednak się przekonasz?
OdpowiedzUsuńIshiguro lubię już za samo nazwisko :) Ale literatura autorów japońskich (w szerokim rozumieniu, bo on akurat to tak jedną nogą) nie chce grać na emocjach. Co ja akurat bardzo cenię.