Najokrutniejszy miesięc to kwiecień. Wywodzi Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza Pamięć i pożądanie, podnieca Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz. * |
Tragedia katastrofy elektrownii atomowej w Fukushimie wpłynęła też na rynek księgarski w Niemczech. W kategorii "literatura dla dzieci i młodzieży" na listę bestsellerów wywindowała się nagle powieść z 1987 " Die Wolke " Gudrun Pausewang zainspirowana katastrofą w Czernobylu i fabularyzująca "co by było gdyby" na terenie Niemiec. Powieść została zekranizowana w 2006 pod tym samym tytułem ( po polsku : "Chmura") , a jej aktualna popularność wyparła nawet -po dwóch latach niezachwianego przewodnictwa- jedną z części wampirzej sagi p. Meyer. Książka dostępna jest także w wersji komiksowej a la manga.
Do niemieckich kin wchodzi też akurat teraz rosyjska wersja wydarzeń z 26 kwietnia 1986 w Czernobylu, "V Subbotu" ( "An einem Samstag" ) próbująca pokazać historię sprzed 25 lat z punktu widzenia zwykłych mieszkańców miasta.-Z trailera można dowiedzieć, co robić, kiedy obok koniec świata :- Podobno czerwone wino świetnie pomaga, w Majaku i Kurczatowie też pili.
Książki nie czytałam, filmu raczej teraz nie obejrzę; sprzeczne opinie na ich temat wywołują we mnie obawy, iż autorzy nie stanęli na wysokości zadania, a tam gdzie wszystko jest już czarno-białe trzeba niezwykłej samokontroli i talentu rysowania delikatną kreską, by nie dorysować zupełnie niechcący jeleni na rykowisku.
Osobiście wydaje mi się, że warto by raczej popularyzować wśród młodzieży np. mangi Keiji Watanabe wydawane w Polsce p. t."Hiroszima 1945 Bosonogi Gen".
Ich autor jako sześcioletnie dziecko w Hiroszimie był zmuszony obserwować śmierć swoich bliskich, a własne przeżycia, zupełnie wolne od nienawiści Amerykanów, przełożył na papier i prace charytatywne poza wszelką aktywnością polityczną czy organizacyjną. W najnowszym wywiadzie dla Spiegla z 28.3 stwierdził :" Japończycy łatwo sią dopasowywują i potrafią wiele znieść. Słysząc zapowiedż z megafonu, postępujemy dokładnie według zaleceń. Mamy tendencję do wierzenia we wszystko, co nam rząd opowiada. Taka jest japońska mentalność -słuchać bezstronnie i bez uprzedzeń. Teraz jednak nadszedł czas, kiedy powinniśmy stać się krytyczniejsi." Z przykrością myślę, że krytycyzm jako taki w japońskich oczach nadal będzie zwyczajnym brakiem godności, wspólnym dla wszystkich obcych i ewentualnie japońskiego pokolenia pasożytów, jak to ostatnio skomentował burmistrz Tokio Shintaro Ishihara zjawisko freeter- "Powinniśmy wykorzystać to tsunami jako szansę oczyszczenia Japonii raz na zawsze. To byla kara z nieba ", krótko mówiąc, to społeczeństwo ma się zmienić i więcej pracować ; z rządem, firmami i polityką jest wszystko jak najbardziej w porządku. To, co jest zbyt straszne,by się zdarzyło, po prostu nie może się zdarzyć.
Na moim innym blogu Tokio nad Renem zamieszczałam zdjęcia i informacje o różnych akcjach i sposobach pomocy Japonii. Teraz robiąc zakupy w niemalże każdym miejscu- także ksiegarni i kawiarni - przy kasie dostrzegam tabliczki informujące, jaką sumę firma przekazała na rzecz pomocy ofiarom tsunami podające niekiedy jeszcze adres internetowy Niemieckiego Czerwonego Krzyża - bez nachalnosci, bez nawolywania do datków, krótko i zwięźle " Przekazalismy 2 miliony Euro na pomoc ofiarom tsunami. Jeśli chcesz i pomóc i ty, możesz to zrobić poprzez Czerwony Krzyż".
Zdaję sobie sprawą, że dla większości czytelnika tego bloga ( wyłączając może mieszkańców Wałbrzycha :)) Japonia jest tak daleko i tak nierealna, że już księżyc wydaje się być dużo bliższym- w końcu widać go codziennie, a Japonii raczej nie. Ale to jest mój świat codzienny, mój i wielu Polaków mieszkających w tym mieście.
*****
Nie obejrze szybko "Chmury" czy " Zwykłej soboty". Za to bardzo mnie kusi film dokumentalny "Im Himmel, unter der Erde ( w niebie, tam pod ziemią)", zdobywca nagrody publiczności na tegorocznym Berlinale. Trailer podszyty sympatycznym humorem zapowiada ciekawą historię cmentarza, którego magicznej siły bali się nawet naziści, nie mający odwagi go zamknąć aż do końca swojego panowania i na którym żydwoskie dzieci mogły się bezpiecznie bawić, w czasie gdy wszystkie inne miejsca już tak bezpieczne nie były. Dwujęzyczny album Britty Wauer " Der jüdische Friedhof Weißensee/The Jewish cementery", z którego korzystali autorzy filmu opowiada przeszło 140 historii osób powiązanych z tych miejscem i mam nadzieję zapoznać się z nim wkrótce.
*****
Premiery marcowo- kwietniowe w niemieckich kinach Arthouse, czyli pooskarowo :- Biutiful
- Welcome to the Rileys
- Hævnen- w lepszym świecie/ In einer besseren Welt - odpowiedź na fatalizm przemocy Michaela Heneke
- The Tree (L'Arbre)- mistycyzm po australijsku
- Almanya, willkommen in Deutschland- ponoć wreszcie udana komedia na temat tureckiej integracji w Niemczech.
- Le nom des gens ( der Name der Leute)- lewicowa aktywatorka przekonuje we własnym lóżku sympatyzantów prawicy do zmiany opcji politycznej, francuski hit miesiąca
- Hanyo (the hausemaid) - remake koreanskiego hitchoka, estetyka pur
*****
Z półki period drama :
- "Downton Abbey" będzie mieć premierę w polskiej TVN Style 16 kwietnia, godz. 22:15.
- Jest już dostępny sountrack "Jane Eyre" 2011. Jeśli komuś nazwisko Dario Marianelli nic nie mówi i nie kojarzy muzyki z "Dumy i uprzedzenia" ( 2005) czy "Pokuty" (Oskar za muzykę), to gorąco namawiam posłuchać tej najnowszej - niezwykle trafnie i wręcz niefilmowo oddająca i epokę i klimat powieści.- wybrałam dość smutne "Do You Never Laugh, Miss Eyre?" i "Awaken", chociaz zapewne powinnam " Waiting for Mr. Rochester" i "Mrs Reed in not Quite Finished." :)
- Marianelli napisał też muzykę do mniej znanego "I capture the castle"/ "Nie oddam zamku", który chciałabym rozreklamować wsród miłośników cyklu "Ani z Zielonego Wzgórza". Powieść Dodie Smith ( autorki "101 dalmatyńczyków") jest dobrze się sprzedającym klasykiem na amerykańskim i angielskim rynku, a polski wydawca nie musiałby się ani obawiać strat finansowych, ani zarzutów rozpowszechniania kolejnej grafomanii wśród młodzieży. Drogi wydawco,odwagi :)
Spanish bluebells i " I capture the castle", czyli hiszpańskie hiacynciki, zwane endymionami w nocnym śnie z " Nie oddam zamku" |
*****
z cyklu "lecą wieloryby", czyli google niekoniecznie zaprowadzą do Rzymu:
do Pemberley jest tutaj trafili poszukujący (pisownia oryginalna) :
jak napisac dobry list do bratowej opisujacy moje uczucia
figurki kominiarza
chciałbym żebyśmy byli motylami po angielsku
"barbara sudoł" "kogutek ziutek" -sklep -realizacja -cena -ceny
let me live filmweb
depardieu oświetlone oczy
podkład muzyczny przyrodniczy
analiza wiersza o panu tralalińskim
scenariusze na misterium spalanie
Poszukujących porządnego listu do bratowej ( 5 trafień w ciagu jednego dnia, sic!) bardzo przepraszam, ale nie posiadając takowej nie potrafię pomóc.
Film" let me live" chyba musi dopiero zostać wymyślony, ale tytuł ma frapujący:)
A motylem po angielsku tez bym zostać chciała, już nie kojarzy mi się tylko z latającym masłem:), więc jeno szkoda, że google nie zaprowadziły poszukującego na strony o Keatsie, tylko na posta o serialu przyrodniczym "Life".
*****
Edycja :Właśnie ukazał się czwarty numer Archipelagu . Wszystkim autorkom serdecznie gratuluję!
*****
*cytat pochodzi z "Ziemi jałowej" T.S. Eliota w przekładzie Cz. Miłosza
Dziękuję ogromnie za informację o polskiej premierze Downton Abbey :) Muszę obejrzeć, koniecznie. A soundtracka do "Jane Eyre" właśnie słucham i się zakochuję :) Uwielbiam Marianellego właśnie za muzykę do "Dumy i uprzedzenia" i "Pokuty"- teraz doszedł kolejny powód do uwielbiania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Cieszę się, że się podoba :).
OdpowiedzUsuńZatem miłego słuchania i mam nadzieję, że DA przypadnie ci do gustu :)
Oj, nawet się nie zorientowałam, że Marianelli jest autorem muzyki do nowej Jane. Muszę się szybko zainteresować bliżej, bo uwielbiam jego twórczość.
OdpowiedzUsuńA "I capture the castle" bardzo mi się podobał. Lubię ten film.
Pozdrawiam!
Czy widzialas Le nom des gens? A jesli tak - czy polecasz? We Francji film zebral kilka nominacji do Cezarow i jedna statuetke (dla grajacej glowna role aktorki), ale w koncu nie zdecydowalam sie go zobaczyc.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam niedawno "I capture the castle" (tak, wiem, ze to ksiazka dla dzieci...) i naprawde bardzo mi sie podobalo. Ksiazkowa rodzina ekscentrykow przypomniala mi troche powiesci Musierowicz, wiec mysle ze potencjalny wydawca nie ryzykowalby wiele, wypuszczajac te pozycje na polski rynek.
~Caitri
OdpowiedzUsuńTa płyta jest trochę inna, bardziej tradycyjna w stylu epoki, mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu.
Film "I capture the castle" ma dobrze dobraną obsadę i ogląda się go jak każdego klasyka angielskiego - z dużą przyjemnością :)
~ katasia_k
Nie, nie widziałam jeszcze. W cyklu " łapiąc motyle" zapisuję zwykle filmy, które jakoś przyciągnęły moją uwagę planując je zwykle wszystkie obejrzeć, ale nie zawsze zdążam do kina.
Książka p. Dodie Smith już od dłuższego czasu stoi na mojej półce, kolejna patrząca na mnie z wyrzutem, eee. Lubię literaturą dla młodzieży, staram się też czytać książki mojej córeczki ( z różnym efektem), coby chociaż trochę być na bieżąco z rozwojem literatury na tej słynnej równi pochyłej:)
Polecam film w sympatycznych ramach wyłączania komórek :). I też myślę, że książka mogłaby i u nas dobrze się sprzedawać.
Endymionki na zdjeciu przedstawiają sie uroczo!!! Mam na ich punkcie narastającego bzika. Swoją drogą bez też uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZ podanych filmów najchętniej obejrzałabym "The Tree". Opis bardziej niż zachęcający.
Książkę Dodie Smith na szczęście mam, zaopatrzyłam się w nią po ciekawych recenzjach na blogach angielskojęzycznych. Zapowiada się świetnie. O filmie nie wiedziałam. Muszę obejrzeć, choćby ze względu na te hiacynciki!
Zapytania wyszukiwarkowe u Ciebie jak zwykle genialne!!! List do bratowej mnie poraził. Może by jakąś stronę z szablonami uruchomić? List do bratowej, list do szwagra, list do stryjenki, etc. Życie byłoby prostsze. :)
Zastanawiam się, na czym polega bycie motylem po angielsku? Może odlatuje się bez pożegnania?
Co też ja właśnie czynię, zostawiając Cię sam na sam z oświetlonymi oczami Depardieu! :D
Obawiam się, że w moim wypadku to Depardieu by nawet "aksamitne oczy" i "powłóczyste spojrzenie" nie pomogły ;) Chyba jestem typem, u którego największe szanse mają wychudzeni okularnicy a la Bill Gates, niestety. Szkoda, że na bloga nie trafił nikt poszukujący "brwi Edwarda Nortona" czy "uśmiechu Ryana Goslinga" :P
OdpowiedzUsuńEndymionkami ( swoją drogą, ich nazwa kusi mnie ciągle do popełnienia wpisu) jestem coraz bardziej zauroczona, nawet znalazłam pewien słynny z mnogiej ilości kwiecia park w Belgii niedaleko nas , gdzie mam nadzieję móc pojechać na jakąś majówkę, uzbrojona w aparat fotograficzny, albo jeszcze lepiej dwa aparaty :)
Pozdrawiam serdecznie jak najbardziej nie po angielsku i nie po niemiecku :)