Motto

Najpiękniejsze morze jeszcze nieujrzane
Najpiękniejsze dziecię śni jeszcze w kołysce,
Dni, te najpiękniejsze, są jeszcze przed nami,
A to, co chciałem ci powiedzieć, to najpiękniejsze
jeszcze niewypowiedziane.
(
tłum.własne wiersza Nâzım Hikmet)

niedziela, 21 listopada 2010

Serce jak lód/ Un coeur en hiver

"Serce jak lód" to opowieść na wskroś męska. Opowiedziana- przecież nie tak dawno- w 1992 roku chyba nawet ustanawia ostateczną granicę (post post) sposobu widzenia relacji międzyludzkich.  Argumentacyjne-  klasyczne-  rozumienie "bycia mężczyzną "zwiazane z odwieczną rolą  agresora, ustawiające kobiecość odpowiednio na nieruchomym cokole ofiary zaskoczyło mnie w połowie seansu zmuszając do kilkakrotnego sprawdzania dat i danych dookołafilmowych.Tak jakby echo lat sześćdziesiatych zechciało dopiero w tym filmie wybrzmieć do końca, przy czym film jest produktem kinomatografii francuskiej znanej chyba raczej z innego ujęcia. Prócz tego-bardzo wybuchowego- zaskoczenia "Un coeur en hiver" jest całkiem dobrze poprowadzoną alegorią uprzedmiotowania siebie i upodmiotowania sztuki ;).

Główny bohater z tytułowym sercem z lodu ;)  prowadzi calkiem udane życie, bez materialnych  potrzeb i wielkich dylematów filozoficznych, a głód duszy ma szczęście zaspokajać w wysoko cenionej pracy lutnika, w  codziennym obcowaniu z instrumentami i ich odgłosami. Sam kiedyś próbował wydobywać muzykę z instrumentów, teraz dotyka je tylko w poszukiwaniu ich wad i skaleczeń,  pracując nad  uszczerbkami tak długo, by mogły w innych rekach osiągać te dźwięki, ktorych on juz wydobywać nie umie lub może i nie chce.
Jak nietrudno zgadnąć, pojawi się ktoś, kto odkryje, że i Stephan- jak zapewne i każdy z nas-  jest stradivariusem wymagającym  konserwacji :)




Ravel w wersji " filmowej" jest często zaskakujacy, niemniej nadal ciekawy :)

10 komentarzy:

  1. Pare lat temu calkiem mi sie ten film podobal, ogladalam wtedy sporo filmow francuskich. Teraz nie jestem pewna, jakie wrazenie by na mnie wywarl, kino francuskie przejadlo mi sie i czesto smieszy mnie powielanie stereotypowe przez nich samych. Zbyt czesto wystepuja trojkaty milosne, zbyt czesto bohaterowie zajmuja sie czyms artystycznym i kreatywnym, zbyt czesto jest tylko jeden watek i w dodatku kreci sie on wokol spraw damsko-meskich. Ale "Un coeur en hiver" jst sprawnie opowiedziana i zagrana historia przyjazni z milosnym konfliktem. Jesli ktos chce tylko tego - nie zawiedzie sie. Jesli ktos szuka czegos wiecej - moze sie rozczarowac.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zaskoczenie.
    Dla mnie to była przede wszystkim historia Stephana, stoika wbrew woli, funkcjonującego zupełnie bez uczuć. Pojęcie przyjaźni można by po tym filmie definiować na nowo i kolejny raz zastanawiać się, czy rostrzygające są uczucia wiążące dwoje ludzi czy ich czyny między sobą.
    Siągniecie po ten film w poszukiwaniu romansu jest absolutnie błędne, ale jako mała cegiełka ku głębszemu zrozumieniu jakże skomplikowanej męskiej psychiki nadaje się całkiem dobrze.:)

    Chihiro, czy to znaczy, że ty teraz w ogóle nie oglądasz francuskich filmów? No bo jeśli przegapiłaś nawet takie hity jak " Dalej niż na północ" ( obiecuję, bez artyzmu i trójkątów miłosnych) to chyba by było trochę szkoda.

    Pozdrawiam aktualnie chyba spotteryzowaną wyspę

    OdpowiedzUsuń
  3. O muszę gdzieś ten film upolować. Zaintrygowałaś mnie. Czy się mylę, czy na okładce widać Emanuelle Béart?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to historia calej trojki, nie wysuwalabym Stephana na pierwszy plan. Ale widzialam ten film dobre kilka lat temu, nie pamietam niuansow.
    Nie, ogladam teraz takze francuskie filmy, ale rzadziej niz kiedys. Kilka lat temu bylo to kilkadziesiat filmow francuskich rocznie (30-40 przynajmniej), w tym roku chyba nie widzialam wiecej niz 10 (przy ogolnej liczbie ok. 120 filmow widzianych w roku - tak, tak, licze :)).
    Nie kojarze zadnych polskich tytulow, ale "Dalej niz na Polnoc" to chyba "Bienvenue chez les Ch'tis". Ogladalam to, jestem w miare na biezaco z francuskim kinem (w miare!). Ale ta komedia to dla mnie koszmar, absolute dno. Nie rozumiem niemal zadnych francuskich komedii, nie smiesza mnie - ogladane zarowno w tlumaczeniu angielskim, jak i w oryginale. Francja jest mi kulturowo i mentalie generalnie bardzo, bardzo daleko i to najbardziej wychodzi na jaw, gdy ogladam francuskie filmy.

    Wyspy Brytyjskie moga byc spotteryzowane, ale ja ani nie czytalam ani ogladalam zadnej czesci i raczej nie mam zamiaru :) Bardziej zauwazam promocje najnowszego filmu Apichatponga Weeresethakula "Uncle Boonmee who can recall his past lives" (juz widzialam).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja może nie jestem jakąś wielką fanką francuskiego kina, ale zaintrygowałaś mnie tym filmem:) A poza tym uwielbiam słuchać tego jężyka, więc się trochę "dodłodzę":)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Czara - Tak, to Emanuelle Béart jeszcze z czasów "dobrze zapowiadającej się kariery"

    @Chihiro - 120 filmów rocznie, tylko jeden na 3 dni? A ja myślałam, że masz trochę więcej czasu dla siebie ;)
    Co do "Jeszcze dalej niż na północ" to bardzo szkoda. Tematykę stereotypów i schematów myślenia najlepiej jest chyba podjąć humorem, nawet jeśli jest to humor mocno przerysowany- w końcu na to zasługują ;).

    Czytałam różne recenzję Wujaszka B. większość z zarzutami hermetyczności i eklektyzmu i nie poczułam się zachęcona, a film bardzo szybko przestano grać. Teraz czytam u Ciebie zachwyty... Pewnie kiedyś obejrzę w zaciszu kina domowego -z możliwością pocieszania się osenbe.


    @Sarusia: Też lubię oglądać filmy w wersji orginalnej. W tym wypadku- przyjemnego słodzenia uszu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Pemberley, hermetycznosc w odniesieniu do Wujaszka B.? To tak jakby nazywac Bergmana hermetycznym, no bo jak buddysta ma go zrozumiec? Oj, znow eurocentryczny, chrzescijanski punkt widzenia... Ale u mnie nie ma zachwytow, napisalam nawet na koncu, ze film ani nie jest szczegolnie swietny ani wciagajacy, ale dla mnie jest taki... swojski :)

    120 filmow wyrabiam, bo gdy sa festiwale ogladam ich mase. A festiwali duzo. I zawsze tak duzo ogladalam, od dziecka kochalam kino i juz wtedy obejrzalam np. wiekszosc klasyki kina amerykanskiego lat 50. i 60. Mialam swoje fazy, francuska tez byla i minela, ale sentyment do wieeeelu filmow francuskich pozostal. Rownie wiele mi sie podobalo, co nie podobalo, z tym, ze o dziwo podobaly mi sie najbardziej te filmy, ktore wcale kasowymi hitami nie byly, i krytycy tez ich specjalnie nie cenili. A do mnie trafily silnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie podobal mi sie ten film - choc mowi o silnych emocjach, jest skromny, zimny, czysty i precyzyjny, bez cienia egzaltacji.
    Poza tym, jestem nieuleczalna fanka Daniela Auteil :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Daniel jest rzeczywiście jest bardzo utalentowym aktorem, a w tym filmie udało mu się zupełnie nie wzbudzać mojej sympatii :) zupełnie inaczej niż w Cache czy królowej Margot ;)

    Pozdrawiam serdecznie, twój komentarz umknął mi w wirze wokół katastrofy w Japonii :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaciekawiłaś mnie, Gdzie można obejrzeć ten film?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę niezalogowanych użytkowników o podpisywanie się jakimś nikiem. Chciałabym (i pewnie też czytelnicy) móc odróżniać anonimowego komentatora z piątku od anonimowego komentatora z niedzieli.


Być może upłynie kilka dni, zanim będę mogła odpowiedzieć, ale cieszę się z każdego komentarza. Dziękuję za trud dialogu :)i zapraszam znów.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...