Taki tytuł nadali Niemcy temu filmowi o ostatnim lecie z życia Lwa Tolłtoja. Film opiera się na powieści, która wykorzystala odkryte niedawno pamiętniki sekretarza Tolstoja. Wszystkie zdarzenia przedstawione w filmie - prócz wątku miłosnego sekretarza- są oparte na faktach i trzeba przyznać dobrze zrekonstruowane. Film poświecony kulturze rosyjskiej nakręcony zostal w wschodnich Niemczech z udziałem aktorów angielskojeęycznych. Rzecz oczywista, że tylko te informacje o filmie mogą budzić obawy...
Film jednak warto zobaczyć Mimo zachodniego rozumienia duszy slowianskiej jako rozhisteryzowanej.
Konstrukcję filmu stanowi zderzenie młodej, budzącej się właśnie do życia miłości z jakże nadwyrężona 48 latami wspólnego pożycia miłością małżeńską u jej schyłku. Jak wiadomo Lew Tołstoj w wieku 82 lat zdecydował się ostatecznie opuścić żonę, by tydzień później w podróży umrzeć na nieznanej dotąd nikomu stacyjce kolejowej Astapowo. Rodzina Tołtstojoów bylą niczym dzisiejsze gwiazdy Hollywoodu na każdym kroku napastowana przez reporterów i fotografow, kazda osoba w otoczeniu Tolstoja, takze on sam, czula sie byc zobowiazanym do pisania pamietnika, zycie codzienne uwarunkowane jest tu ciaglym mysleniem o " potomych" i jest juz jednoczesnie zyciem na pokaz. A wsrod tego uczucia, ambicje, plany polityczne i rewolucje spoleczne, ba adoracja Tolstoja jako wcielenie Chrystusa...
Film mowi wiele o godnosci, wiernosci sobie i swoimi idealom, koniecznosci wyborow, ktore czasami stawiaja cale dotychczasowe zycie pod znakiem zapytania, a posrod tego pojawia sie przykre uczucia, ze tak naturalne pragnienie bliskosci z idealem okupione jest niekiedy przymusem wybierania obozu " my czy oni". Tragikomedia po prostu.
Niektorych informacji zabraklo mi w napisach koncowych filmu. Sprawdzilam wiec na wikipedii, ze rewolucja 1917 w pewnym sensie ominela Jasna Polane. Chociaz tyle.
Właśnie wczoraj dowiedziałam się, że powstał ten film, a już dziś czytam jego recenzję u Ciebie. Dzięki! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam. Trafiłem tu poprzez blog Magamary (Tygiel), gdzie wymieniliśmy kilka uwag na temat "The Last Station" (wolę jednak tytuł angielski filmu ;) )
OdpowiedzUsuńNie chcę się więc powtarzać, chciałbym jedynie zgłosić tu małą uwagę techniczną : otóż boczny bloczek (Music in Treatment) zasłania nieco Twój ostatni wpis, tak że nie można go odczytać w całości.
Pozdrawiam
Dziekuje bardzo za komentarze i tez uwagi krytyczne, w mojej rozdzielczosci nie bylo problemow, ale dopiero ucze sie tajnikow "zycia ukrytego w blogu". Przesunelam i mam nadzieje, ze teraz nie bedzie stwarzac problemow.
OdpowiedzUsuńCo do filmu, to jestem ciekawa, jaka wersje tytulu wybiora polscy tlumacze, bo jak widac i w innych jezykach bywa to czysta loteria.
Moze po polsku bedzie "Tolstoj" w tytule albo wariacja nt "Wojny i pokoju" :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarz w "Tyglu". Dla mnie motywacje dzialan Tolstoja nie byly jasne. Czy rzeczywiscie podpisuje on nowy testament z przekonania (dla idei)? Czy raczej z powodu slowa danego przyjacielowi? A moze to tylko desperacki akt niezaleznosci skierowany przeciwko zonie? Wszak zaraz po tym, jak go odpisuje czuje sie co najmniej niekomfortowo.
Film jest ciekawy, bo pokazuje, jak rodzi sie mit czlowieka, ktory choc postrzegany za zyjaca idee, od swoich idei potrafi daleko uciekawac.
Pozdrawiam serdecznie!
Podobne mysli mialam w czasie seansu, zwlaszcza w scenie, kiedy cala intryga miala sie rozbic o brak piora. Dla mnie Tolstoj wrecz prosil wzrokiem Bulhakowa o rozwiazanie za niego calej sytuacji.
OdpowiedzUsuńTo prawda, film pokazuje, ze pomysly i idee czlowieka zaczynaja zyc wlasnym zyciem - i piekne to i straszne..
Dziekuje za komentarz
Widziałam gdzieś zapowiedź tego filmu i wiem że chcę go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek tłumaczenia tytułów są dla mnie także niezrozumiałą zagadką.
Dziękuję za odwiedziny, dodaję cię do linków "sąsiadko". ;)
oo, to ja z chęcią go zobaczę :)
OdpowiedzUsuń