Motto

Najpiękniejsze morze jeszcze nieujrzane
Najpiękniejsze dziecię śni jeszcze w kołysce,
Dni, te najpiękniejsze, są jeszcze przed nami,
A to, co chciałem ci powiedzieć, to najpiękniejsze
jeszcze niewypowiedziane.
(
tłum.własne wiersza Nâzım Hikmet)

sobota, 14 sierpnia 2010

Wyzwanie oskarowe

Podjęłam wyzwanie oskarowe rzucone przez Vampire_Slayer na  tym blogu. To moje pierwsze wyzwanie blogowe, szczerze powiedziawszy, niezbyt wiem, w co się angażuję ;)  i  jestem ciekawa tego doświadczenia. Jak inne uczestniczki nie mam zbyt wysokiego mniemania o tej nagrodzie od czasów, gdy usłyszeliśmy "And the Oscar goes to.. Rocky " i  mam nadzieję obejrzeć sporo filmów sprzed roku 1977.
Wyzwanie kończy się 31.12.

środa, 11 sierpnia 2010

L'Équipier, czyli żona latarnika

Bretania rok 1963. Na jedną z wysp przybywa nowy latarnik, weteran wojny francusko-algierskiej próbujący ułożyć sobie jakoś życie, gdzieś może nie "jeszcze dalej niż północ", niemniej jednak też gdzieś na końu świata. Film zaczyna się całkiem komediowo zabawnymi uprzedzeniami, sugeruje nam zawiązujący się romans wspaniałymi widokami, niesamowitymi ujęciami sztormów, wysp, wnętrz starych latarni, aby w międzyczasie bez przemów i patosu obnażać ksenofobię wszelakich małych grup, czy to etnicznych, czy utworzonych wedle jakiś własnych praw typu "ja w tym przedziale usiadłem pierwszy".


Zwycięstwa moralne są zwykle ciche. Tak jak wszelkie dobre rzeczy dnia codziennego. Ale nie o tym mówi "L'Équipier".

 Film powinnien podobać się każdemu, komu podobało się "Zycie ukryte w słowach" czy "Malena".

Zona latarnika/ Pomocnik Latarnika / L'Équipier/ Die Frau des Leuchtturmwärters/ The Light

środa, 4 sierpnia 2010

O miłości i makaronach / Mine vaganti / Loose Cannons/Männer al dente


To miało być miłe wyjście z koleżanką do kina. Ale niestety w kinie byli jeszcze inni "widzowie", tacy, którzy są zmorą każdego kinomana, gadający, jedzący, komentujący na całą salę, a ci siedzący obok mnie, którzy się jeszcze " do środeczka" dosunęli, mieli ze sobą celofanową paczkę chipsów i psa. Tak, psa w kinie. Podobno wolno. Lubię zwierzęta, chociaż wolę, jak są... hmmm... umyte i wolę w czasie seansu nie musieć odciągać żadnego od oblizywania moich spodni.

Toteż o filmie mogę powiedzieć tyle, że wydawał się mi być nierówny; poezję i humor rozcinał płaski żart i ostry montaż, możliwe jednak, że "Mine vaganti" był genialny i bardzo rozrywkowy, a mi zwyczajnie nie było dane się skupić.  Kilka ujęć zapadających w pamięć swoją sympatyczną symboliką (wątek starszej pani i jej wspomnień, scena z biscoti i czytania książki w łóżku) skłania mnie do obejrzenia tego filmu kiedyś tam raz jeszcze, ale na pewno w zaciszu kina domowego, przy zupełnie innych zapachach....Biedny mały illutus.

Co mnie natomiast przed seansem ucieszyło, to trailer filmu dokumentalnego Bébé(s)/Babies/Babys o czterech niemowlętach w czterech kulturach. Kamera towarzyszyła maluszkom z Japonii, Mongolii, Namibii i USA przez pierwszy rok ich życia, a film pozbawiony jest komentarzy i tłumaczeń.




 Sountrack "Mine vaganti" do odsłuchania we fragmentach  tutaj

wtorek, 3 sierpnia 2010

Snow cake/ Sniegowe ciasteczko/ Tort ze śniegu

Ten film trafił do tutejszej tv chyba w ramach programu " wypatrując zimy".;)
Słyszałam i czytałam  już o nim tu i tam, na szczęście nie widziałam ani trailera, ani nawet nie zerknęłam do żadnej z recenzji, które to wszystkie podjęły sie zdradzania pierwszych piętnastu minut i zwrotu akcji. Toteż udało mi się obejrzeć ten film z dużą przyjemnością,  kolejny raz ciesząc się po fakcie zbawienną ignorancją...

Wystarczy zatem, że napiszę,  iż film warto zobaczyć i że mówi o akceptacji odmienności, bólu, samotności, i  o tym, że zatrzymanie się jest niekiedy najważniejszą częścią podróży.. (Sometimes stopping is the most important part of the journey.)

Swoją drogą w czasie oglądania często łapałam się na  myśli,  że autyzm w tym wydaniu jest godny pozazdroszczenia. Zachwyt kiczem, możliwość wygłoszenia każdej myśli każdemu prosto w twarz (bynajmniej niekoniecznie niemiłej), taniec na pogrzebie, krótko mówiąc niekonwencjonalne zachowanie  usprawiedliwione przecież chorobą, wsparte brakiem jakichkowiek potrzeb towarzystwa, rozmowy czy innych zabaw emocjonalo-intelektualnych wymagających drugiego człowieka - czy naprawdę autystyczna wyspa samotności jest taką doskonałą jak się zdaje?

Film powinnien przypaść do gustu każdemu, komu podobał sie Lars and the Real Girl (Miłość Larsa)




Snow cake/ Sniegowe ciateczko/ Tort ze śniegu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...